Odeta – Sefora

Próby Mojżesza (Młodość Mojżesza), Sandro Botticelli, 1481–1482.

Druga wizyta była chyba jeszcze ważniejsza. Udając się do niej, jak za każdym razem, gdy miał się z nią spotkać, próbował najpierw ją sobie wyobrazić, a fakt, że żeby jej twarz wydała mu się ładna, musiał zredukować ją do kości policzkowych, bo tylko tam jej cera, często pożółkła i przywiędła, czasem usiana czerwonymi punkcikami, wyglądała różowo i świeżo, przygnębił go, jakby stanowił dowód na to, że ideał jest nieosiągalny, a szczęście niewiele warte. Przyniósł ze sobą rycinę, którą pragnęła zobaczyć. Tego dnia była nieco cierpiąca i przyjęła go w bladofioletowym krepdeszynowym peniuarze, przytrzymując na piersi bogato haftowaną tkaninę jak poły płaszcza. Czytaj dalej → „Odeta – Sefora”

Mandaryni

Szyld Kompanii Piwowarskiej Josepha Schlitza w Chicago, Seth Anderson, 2007.

Taksówka mijała mosty, tory, magazyny. Jechała ulicami, przy których wszystkie sklepy należały do Włochów. Zatrzymała się na rogu alei przesiąkniętej zapachem spalonego papieru, mokrej ziemi i biedy. Kierowca pokazał mi drewniany balkon wiszący na ceglanej ścianie.

— To tutaj.

Szłam wzdłuż płotu. Po lewej znajdowała się tawerna oznaczona czerwonym szyldem ze zgaszonymi neonami: „Schlitz”. Po prawej na wielkim plakacie idealna amerykańska rodzina wąchała ze śmiechem talerz owsianki. Ze stojącego przy drewnianych schodach kosza na śmieci ulatniał się dym. Weszłam po schodach na górę. Szklane drzwi na balkonie były zasłonięte żółtą roletą. To musiało być tutaj. Czytaj dalej → „Mandaryni”

Jules i Jim

Zaproszenie na Bal des Quat’z’Arts, 1907.

Było to koło roku 1907.

Przybyły do Paryża z obcego kraju mały, okrągły Jules poprosił dużego, chudego Jima, którego ledwie znał, żeby wprowadził go na Bal des Quat’z’Arts1, a Jim zdobył dla niego legitymację i zabrał go do wypożyczalni kostiumów. Sympatia Jima do Jules’a zrodziła się w chwili, gdy Jules ostrożnie przeglądał kostiumy i wybierał dla siebie skromny strój niewolnika. Czytaj dalej → „Jules i Jim”

Dorastanie

No more CanCan, Skyline-Photo, 2008.

Ludzie pytają, jak się mam, a ja odpowiadam, jak się ma moja matka. Siedzę w kawiarni przy place de la Bastille z przyjacielem, który mnie rozumie. To mężczyzna o wielkiej inteligencji, choć to nie inteligencja jest chyba tutaj najważniejsza. Kilka lat temu jego dziecko było o krok od śmierci. To raczej stąd bierze się jego empatia: z faktu, że kiedyś przestraszył się utraty miłości, że drżał o życie inne niż swoje. Uczy filozofii. Opowiadam mu o swojej matce, a on z nieskończoną czułością spuszcza oczy i cytuje Jankélévitcha, dla którego starość i śmierć była „usunięciem nieusuwalnego”. Czytaj dalej → „Dorastanie”

Pracownia naprawiania życia

Bezdomny, Guitguit, 2013.

Żyło się więc pomalutku, o ile w ogóle można tak powiedzieć, bo życie na ulicy ma jednak pewne niedogodności (niepogoda, łupanie w krzyżu od siedzenia przez cały dzień trzydzieści-czterdzieści centymetrów nad ziemią albo od dreptania w miejscu na stojaka), w sumie jednak nie można było narzekać, najeść się można było lepiej niż w wojsku, i to wszystkiego: jogurtów, serów, wędlin, warzyw i innych wiktuałów, które wyrzucano co wieczór ze sklepu jeszcze w opakowaniu (błogosławione niech będą daty przydatności do spożycia!). Czytaj dalej → „Pracownia naprawiania życia”